á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Smutna ta narracja, ale smutku nie wzbudza. Jest prostym zapisem codzienności w psychiatryku. Tak absurdalnej i abstrakcyjnej, że jeśli tylko czytelnik dopuści do głosu jakiekolwiek emocje, to co tu wiele mówić - wrzeszczeć się chce, kopać i szarpać z tą materią, z tym światem.
Autorka w punkt oddała to, co rzeczywiście ma miejsce w realiach polskiej służby zdrowia. Bez dramaturgii i bez lukru. Prawdziwość takiej rzeczywistości powinna być absolutnie przejmująca, nie jest jednak - wszyscy chcą i potrzebują mocno zamykać oczy na nowotwory naszej cywilizacji . Niemal wszyscy też z gorszym lub lepszym wynikiem zdają w końcu egzamin ze znieczulicy.
Systemowa opieka zdrowotna. Medycyna szkodliwych paradygmatów. Władza i dominacja. To synonimy. Nie tylko w psychiatryku opisanym przez autorkę tak to wygląda, ale ci ludzie są jednymi z najbardziej bezbronnych. Oby jak najmniej ludzi musiało kiedyś doświadczyć bycia pacjentem w naszym kraju - zbyt często nie pomaga to w dochodzeniu do siebie, a jedynie upadla i odczłowiecza.